Autor: Simon Beckett
Przekład: Jan Kraśko
Gatunek: kryminał, thriller
Gatunek: kryminał, thriller
Ilość stron: 247
Wydawnictwo: Amber
Wydanie: 2006
Moja ocena: 9/10
Książkę przeczytałam głównie dzięki
blogosferze. Przejrzałam naprawdę dużo opinii o „Chemii śmierci” i po prostu musiałam
sięgnąć po tę pozycję. Nie zawiodłam się, Simon Beckett zalicza się od teraz do
grona moich ulubionych autorów. Już poluję na drugą część przygód doktora
Davida Huntera, które pochłonęły mnie od pierwszego zadania, które było
absolutnie genialnym wprowadzeniem czytelnika w nastrój. Mało tego, chyba
jeszcze nigdy nie miałam takiej ochoty na przeczytanie całe książki po zapoznaniu
się z zaledwie pierwszą stroną, która dała mi wyobrażenie o całości, absolutnie
niesamowitej całości.
„Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po
śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią
metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie.”
Bracia, zafascynowani pochodem larw,
postanawiają za nimi podążyć, w końcu wchodzą do lasu, gdzie odkrywają coś tak
potwornego, że na psychice jednego z nich wywrze to takie wrażenie, iż długo
nie będzie mógł się pozbierać. Chłopcy znaleźli rozkładające się ciało kobiety.
Ponieważ to wszystko dzieje się w małym miasteczku, mama Neila i Sama dzwoni do
lekarza, Davida Huntera, który przeprowadził się do Manham po to, aby raz na
zawsze oderwać się od przeszłości, kiedy pracował jeszcze jako antropolog
sądowy. Niby nic specjalnego, ale był naprawdę jednym z najlepszych w kraju, o
czym mieszkańcy miasteczka nie mają zielonego pojęcia, przecież pracuje tutaj
jako zwykły lekarz, pomocnik Harry’ego… O śmierci wie wszystko, a jednak nie
pomaga policji. Czy Mackenzie zdoła przekonać go do współpracy? Nie zostało
zbyt wiele czasu, wszyscy mieszkańcy Manhan znajdują się w ogromnym zagrożeniu,
mordercą jest jeden z nich…
„Przypomniało to raczej narastające wrażenie czegoś
obcego i wrogiego, podświadomy niepokój, który w końcu stał się niepokojem
świadomym.”
Wartka, szybko rozwijająca się akcja, sprawia,
że lekturę pochłaniasz w jeden wieczór. Simon Beckett dopracował szczegóły z
największym namaszczeniem, przez co wszystko jest na swoim miejscu, wszystko
się uzupełnia, tworząc niesamowicie przebiegłą zagadkę, którą naprawdę ciężko
rozpracować, śmiem twierdzić, że dokonanie tego jest niemal niemożliwe. Kiedy
wydaje Ci się, że masz już to, czego potrzebujesz, aby ją rozwikłać, poznajesz
kolejne fakty, co rujnuje cały Twój misterny plan na głównego sprawcę, a
zakończenie zwala z nóg. Naprawdę świetnie skonstruowana fabuła. Biję ukłony w
kierunku autora, który wykonał niesamowitą robotę!
Bohaterowie, których wykreował Beckett, są
dopracowane w najmniejszych szczegółach. Od razu z częścią z nich się
utożsamiasz, kibicując im ze wszystkich sił. Jedną z takich osób jest główny
bohater – David Hunter. Sympatyczny antropolog sądowy z zagmatwaną
przeszłością, powoduje, że jesteś jeszcze bardziej ciekawy/a tego, jak potoczą
się jego dalsze losy, które, wierzcie mi na słowo, są naprawdę niesamowite.
„Coś takiego wydobywa ze wszystkich to, co najgorsze.
Manham to małe miasteczko. A małe miasteczka rodzą małe umysły.”
Simon Beckett przedstawił śledztwo od
strony pracy antropologa sądowego. Spotkałam się z tym pierwszy raz i powiem, że bardzo przypadło mi
to do gustu. Trzeba też oddać autorowi to, że ma niesamowitą wiedzę na ten
temat, którą przedstawił w naprawdę przystępny i arcyciekawy dla czytelnika
sposób. Ciało ludzkie skrywa bardzo dużo tajemnic, które wcale nie są takie
proste do rozwiązania.
Genialna zagadka, niespotykane spojrzenie
na zbrodnię, nietypowy główny bohater, wartka akcja, niesamowite tło wydarzeń i
świetne zakończenie. Czego chcieć więcej? Niczego, tej książce nie brakuje
absolutnie nic. Zagadka porwie cię całkowicie i nie wypuści ze swoich szponów,
dopóki nie skończysz czytać. Emocje gwarantowane!
„(…)
z doświadczenia wiedziałem, że większość seryjnych morderców schwytano dzięki
szczęściu albo dzięki temu, że popełnili rażący błąd. Ludzie ci są jak
kameleony i uchodząc za zwykłych członków tej czy innej społeczności, ukrywają
się skutecznie na otwartej przestrzeni. Gdy w końcu wpadają, pierwszą reakcją
ich znajomych i sąsiadów jest zawsze niedowierzanie. Dopiero patrząc wstecz,
ich bliscy stwierdzają, że ten wyszczerbiony, ząbkowany nóż zawsze tam był,
tylko po prostu go nie widzieli. Bez względu na to, jakie potworności te bestie
popełniły, ich znajomymi najbardziej wstrząsało to, że wydawały się zupełnie
normalnymi ludźmi.”
Od dawna spotykam się z recenzjami książek tego pana i to samymi pozytywnymi :) Mimo to wciąż jescze nie przeczytałam zadnej. Muszę to zmienić :)
OdpowiedzUsuńBardzo wiele słyszałam i mam kilka książek Becketta nawet u siebie na półce, ale ja czytam z reguły w nocy, a kryminały przed snem to niezbyt dobry pomysł :s
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/