Tytuł : "Szósty"
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Ilość stron: 334
Gatunek: Kryminał, romans
Wydawnictwo: Replika
Wydanie: 2012
Moja ocena 7/10
"Szósty" wpadł w moje ręce dosyć przypadkowo, kiedy szukałam czegoś, co mogłoby być miłym przerywnikiem w codziennych obowiązkach oraz pobudzić moje szare komórki do myślenia.
Obserwował ją. Wiedział o niej wszystko. [...] Miała zostać kolejną wybraną do zbawienia...
W śledztwie pomaga Alicja Szymczak, specjalistka od tworzenia portretów psychologicznych.
Sześć dni po tajemniczym zaginięciu świat usłyszy, że to on, niczym pan i władca, brutalnym gwałtem odebrał jej godność.
Do przeczytania zachęciła mnie okładka i cytat wybrany na chybił-trafił ze środka książki. Spodobał mi się też styl jakim pisze autorka, bo chociaż pojawiają się gdzieniegdzie jakieś sceny metafizyczne, to nie są napisane patetycznie i poetycko, co mnie często denerwuje w tego rodzaju wątkach. Wątek kryminalny jest świetnie poprowadzony. Kiedy czytałam książkę, miałam wrażenie, że autorka celowo rzuca podejrzenia na osoby które wydają się najbardziej podejrzane, tylko po to, żebym mogła pomyśleć, że to za łatwe rozwiązanie. Jak się jednak okazało, zresztą ku mojej wielkiej radości, pojawiają się nowe tropy, mieszają motywy, aż w końcu niczego nie można być pewnym. Dużo o samym zabójcy dowiadywałam się z jego własnych wspomnień, które pozornie dawały mi pewność, że przechytrzyłam autorkę i rozwiązałam zagadkę.
W szóstym dniu Bóg stworzył człowieka – mężczyznę i kobietę. W szóstym dniu… odbiorę ci życie, bo ja jestem twoim bogiem.
Ujrzawszy ją po raz pierwszy, wiedział, że musi należeć do niego, że wbrew woli kobiety posiądzie jej ciało i duszę. Wiedział także kiedy i jak zakończy jej cierpienie.
Niestety, nie mogę tego powiedzieć o wątku miłosnym. Autorka powplatała w fabułę sceny metafizyczne, co na początku wydawało mi się słodkie, potem jednak trochę oklepane. Wiem, że o gustach się nie dyskutuje i w dużej mierze zależy też od nastroju, przynajmniej u mnie, ale ja odnosiłam czasem wrażenie, że czytam ten rodzaj romansu, z którego już dawno wyrosłam. Lubię polskich autorów, naprawdę, panią Agnieszkę też , szczególnie po przeczytaniu "W szpilkach od Manolo", jednak przy tej lekturze czułam po prostu lekki niedosyt. Nie pomogło też, niestety, odwlekanie zbliżenia i spotkanie z prawie byłą dziewczyną prawie swojego chłopaka. Dostrzegłam także, choć w nieco zmodyfikowanej formie, znany nam wszystkim schemat : dziewczyna wpada w pułapkę, przystojny mężczyzna ratuje ją przed gościem, co dziwnie gada i jest śmiertelnie niebezpieczny. Kiedy jednak doszłam do momentu owego podstępu, wiedziałam co się dalej zdarzy. No ale cóż. Do pozytywnych aspektów tego wątku mogę zaliczyć to, że główny bohater nie dąży tylko do tego, żeby zajrzeć Alicji pod spódnicę, jak to się często zdarza.
Bo ciągle... ciągle śniła mu się ta tajemnicza kobieta.
-Lubisz róże, Ewo ?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz