niedziela, 3 lipca 2016

"Messi. Biografia" - Guillem Balagué

Messi biegał z piłką, jak kurczak bez głowy, a gdy ją dopadł, nie chciał jej oddać.


Tytuł: „Messi. Biografia”
Autor: Guillem Balagué
Przekład: Bartosz Sałbut
Gatunek: biografia
Ilość stron: 449 (oprawa miękka)
Wydawnictwo: SQN
Wydanie: 2016

Moja ocena: 10/10

Kiedy na rynku pojawia się nowa pozycja o Leo Messim, zawsze podchodzę do niej dość sceptycznie. Inną sprawą jest to, że zazwyczaj ciągnie mnie do niej jak żelazo do magnezu. W każdym razie do biografii Balagué podeszłam z myślą, że może to być kolejna książka, która nie wniesie nic konkretnego do mojego życia. Ot, kolejna biografia, w której autor powieli informacje, które jako kibic FC Barcelony znam niemal na pamięć, a które jednocześnie pojawiały się w pozycjach jego poprzedników. Zwłaszcza że książek na temat Argentyńczyka jest na pęczki… Tymczasem przekonałam się na własnej skórze, że Guillem Balagué zakasał rękawy i dał czytelnikowi coś, czego nikt do tej pory mu nie zaoferował.

środa, 3 lutego 2016

Fangirl - Rainbow Rowell



Rok mnie nie było, ale to nie zna­czy, że nie czytałem. Czemu nagle zaczą­łem? Dosta­łem dzi­siaj książkę do recen­zji, jak sądzę i nie to jest to jeden z powo­dów mojego powrotu, któ­re­goś już z kolei.
Może nie będę wypi­sy­wał wszyst­kich danych jak do tej pory, gdyż można to sobie spraw­dzić w inter­ne­cie. Fan­girl prze­czy­ta­łem już jakiś czas temu, dla­tego wydaje mi się, że ocena będzie bar­dziej obiek­tywna, mimo to nie obej­dzie się bez subiek­ty­wi­zmu, czy jak to się tam pisze.

Wren i Cath, Cath i Wren sio­stry od lat, w końcu bliź­niaczki, więc mają już pewne doświad­cze­nie w byciu rodziną. Wren jest sio­strą, która jest bar­dziej ener­giczna i otwarta na ludzi, zaś Cath woli sie­dzieć zamknięta w czte­rech ścia­nach i pisać fan fic­tion o Simo­nie Snow. I tyle macie wie­dzieć przed prze­czy­ta­niem książki.

Co mi się podo­bało a co mi się podo­bało tro­chę, bądź wcale. Pani pro­fe­sor wyda­wała się cał­kiem spoko osobą i mogła ode­grać tutaj więk­szą rolę niż epi­zo­dyczna postać. Zdra­dzę Wam, że będzie dwóch chło­paków. Nie cier­pię trój­ką­tów miło­snych w książ­kach. Nie­ważne czy jest to chło­pak-dziew­czyna-chło­pak czy inne kom­bi­na­cje. Nie i tyle. Powie­dzia­łem sobie, że jeżeli będzie tutaj to samo co w, Zmierz­chu” czy ze zna­nej mi Selek­cji to nie doczy­tam. Zapo­wia­dało się jak się zapo­wia­dało a jak się skoń­czyło to się dowie­cie czy­ta­jąc.

Wątek doty­czący sióstr też był dość cie­ka­wie zapo­wia­da­jący się, ale na miej­scu autorki pocze­kał­bym z fina­łem tej czę­ści histo­rii. Niech cier­pią. Sam pomysł pisa­nia fan fic­tion nie jest zły, w każ­dym razie jest ory­gi­nalny czego nie można powie­dzieć o postę­po­wa­niu głów­nej boha­terki. Czy­ta­jąc koń­cówkę Fan­girl mia­łem wra­że­nie jakby Cath leciała na pro­chach a wszy­scy wokół krzy­czeli: dalej, dalej, weź wię­cej!

Książka jest skie­ro­wana do mło­dzieży i dla tych odbior­ców jest to bar­dzo dobra pozy­cja lite­racka. Czemu? Boha­terki są nasto­lat­kami, które idą na stu­dia, maja pro­blemy rodzinne i takie tam. Dawno nie czy­ta­łem książki, gdzie jest wykre­owana taka postać matki – dla mnie ogromny plus. Książkę czy­tało mi się dobrze, szybko i przy­jem­nie. Ja pole­cam.

8/10

P.S. Za wszelkie kolokwializmy przepraszam.

wtorek, 15 grudnia 2015

"Bieg po życie" - Lopez Lomong, Mark Tebb

„Marzenia zazwyczaj brzmią nierealnie dla wszystkich oprócz tego, kto je snuje. Potrzeba jedynie jeszcze chociaż jednej osoby, która w nie uwierzy i pomoże ci je zrealizować.”

Tytuł: „Bieg po życie. Z piekła Sudanu na olimpijskie areny”
Autor: Lopez Lomong, Mark Tebb
Przekład: Regina Kołek
Gatunek: autobiografia
Ilość stron: 289
Wydawnictwo: SQN
Wydanie: 2015

Moja ocena: 8/10 

Historia, którą poznacie czytając wyznanie Lopeza Lomonga, odmieni wasze życie, sprawi, że na pewne rzeczy spojrzycie z zupełnie innej perspektywy. Ta opowieść wzrusza, niekiedy doprowadza do łez, jest gwarancją niebywałych emocji i motywacji. Mogę śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś stwierdzi, że nie wywarła na nim żadnego wrażenia, jest człowiekiem o kamiennym sercu, pozbawionym uczuć i moralności. Być może zabrzmi to ostro, ale nie potrafię sobie inaczej tego wyobrazić.
„Jeszcze nie do końca pojąłem fakt, że moje życie polegające głównie na bieganiu do ojca  pracującego w gospodarstwie i zabawie z braćmi i siostrą oraz chodzeniu do kościoła pod drzewami każdej niedzieli, właśnie się skończyło.”

Lopepe poznajemy w wieku sześciu lat. To właśnie wtedy został porwany przez rebeliantów z Sudanu. Założenie było proste – wyszkolić małych chłopców na wojowników. Niestety to nie było możliwe, a chłopcy żyli w pomieszczeniu, gdzie codziennie kilku, a nawet kilkunastu z nich umierało… Żyli w piekle, jakiego nie możemy sobie wyobrazić. Nie ma najmniejszego sensu, abym przytaczała w tym momencie co drastyczniejsze sceny opisane w książce, warto samemu zapoznać się z tą historią. Mały Lopepe nie przetrwałby bez pomocy starszych kolegów, których nazywa „trzema Aniołami”, to oni wzięli go pod swoje skrzydła, pomagając przetrwać najgorsze. Razem z nimi uciekł z obozu, biegnąc boso przez trzy dni przez pustynię. Chłopcy jednak nie trafili do domu, dotarli do obozu dla uchodźców w Kenii. Kakuma stała się domem Lopeza na najbliższe kilka lat.

czwartek, 8 października 2015

"Running. Autobiografia mistrza snookera" - Roonie O'Sullivan

„Jego największą siłą jest talent, który otrzymał od Boga. On urodził się, by grać. Z kolei największym wrogiem Ronniego O’Sullivana jest on sam.” ~ Barry Hearn


Tytuł: „Running. Autobiografia mistrza snookera”
Autor: Roonie O’Sullivan
Przekład: Konrad Mazur i Bartosz Sałbut
Gatunek: autobiografia
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: SQN
Wydanie: 2015

Moja ocena:  8/10

Pięć tytułów mistrza świata, wielokrotny rekordzista, przez wielu uznawany za najlepszego w swoich fachu… najlepszego w historii. Mowa oczywiście o Ronnim O’Sullivanie – Mozarcie snookera. Człowieku, o którym słyszał każdy, który ma jakiekolwiek pojęcie o sporcie, będąc nawet ignorantem dyscypliny, z którą bezpośrednio związany jest sam Ronnie. Wydawałoby się, że życie takiej osoby, będącej żywą legendą, jest usłane różami. Nic bardziej mylnego. Autobiografia ta nie jest krzykiem o pomoc. Krzykiem były wszystkie, jeszcze jakiś czas temu niezrozumiałe dla postronnych, czyny Ronniego. Dzisiaj możemy się o wszystkim dowiedzieć, przekręcając kartkę po kartce i pomiędzy liniami tekstu zatapiając się w życiu tego wybitnego sportowca. Życiu pełnym używek, goryczy, bólu, walki o dzieci, w którym od śmierci uratowała go jedna rzecz… bieganie.

„Gdyby nie bieganie, moja kariera już dawno by upadła. Bieganie to moje religia, system wartości i przekonań, coś, co mnie uspokaja. To niezwykle bolesna i wymagająca dziedzina sportu, ale również jedyna, która pozwala mi osiągnąć najwyższy stan duchowy.”

Snooker do dyscyplina będąca uosobieniem klasy i elegancji? Jak zatem wytłumaczyć wszystkie wybryki O’Sullivana? Od zdejmowania butów, nakładania ręcznika na głowę, liczenia kropek, nie mogąc patrzeć na przeciwnika, poddawania meczów walkowerem, nierzadko wulgarne słownictwo czy kłótnie z sędziami. I jak wytłumaczyć to, że pomimo tych ekstrawaganckich wyskoków, którymi może zaskoczyć w każdej chwili, kibice go uwielbiają? Tak, Roonie to fenomen. Fenomen na wielką skalę.

wtorek, 4 sierpnia 2015

"Carlo Ancelotti. Nienasycony zwycięzca" - Carlo Ancelotti, Alessandro Alciato

„Piłka nożna przypomina trochę lunch w towarzystwie przyjaciół – im więcej jesz, tym bardziej jesteś głodny.”


Tytuł: „Carlo Ancelotti. Nienasycony zwycięzca”
Autor: Carlo Ancelotti, Alessandro Alciato
Przekład: Bartosz Sałbut
Gatunek: autobiografia
Ilość stron: 248 (+ dodatek 32)
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Wydanie: 2015

Moja ocena:  10/10

W całym swoim życiu możemy przeczytać wiele książek, ale przeważnie brakuje nam czasu, nam przeczytanie wszystkich dobrych pozycji, więc powinniśmy zdecydować się na najlepsze, wybitne. „Carlo Ancelotti. Nienasycony zwycięzca” zalicza się do grona tych ostatnich. Każdy, kto w jakiś sposób związany jest z futbolem ma wręcz obowiązek zapoznania się z tą lekturą. Po Andrei Pirlo, Alessandro Alciato pomógł wybitnemu włoskiemu szkoleniowcowi w spisaniu swoich wspomnień. Efekt jest fenomenalny i uwierzcie, że nie wyolbrzymiam moich pozytywnych odczuć po przeczytaniu tej autobiografii.

Ilekroć wracam do tej książki, mam przed oczami linijki tekstu, z których absolutnie każda zasługuje na poświęcenie jej uwagi. I co w takiej sytuacji mam zrobić? Wybrać te najlepsze, ale taki wybór jest piekielnie trudny, wręcz niemożliwy. Musicie zatem sami wybrać się do księgarni czy zakupić tę lekturę przez Internet i zagłębić się w myślach Carlo Ancelottiego. Chyba nie muszę mówić, że warto.

„Stwierdzając: „Jesteś najlepszy”, ludzie z Realu bez wątpienia połechtali moje ego. Zachowali się dokładnie tak samo, jak kilka lat wcześniej członkowie Triady. Wystarczy mnie pogłaskać i nakarmić, żebym był szczęśliwy.”

wtorek, 21 lipca 2015

"Po drugie dla kasy" #Stephanie Plum - Janet Evanovich

Tytuł: "Po drugie dla kasy"
Cykl: Stephanie Plum #2
Autor: Janet Evanovich
Gatunek: komedia kryminalna, sensacja
Ilość stron: 415
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Wydanie: 2012

    Moja ocena: 10/10


  - Na podłodze w kuchni leży ludzki palec.
  - A ten palec nie jest z niczym połączony? Na przykład z dłonią? 

Tą książkę odkryłam przypadkiem buszując na wyprzedaży w biedronce, ( nie, to nie jest lokowanie produktu :D ) poszukując czegoś w sam raz na upał.
Mówią, że nie należy oceniać książki po okładce i ja w pełni się z tym zgadzam, dlatego zwykle czytam pierwsze, ostatnie i wybrane na chybił trafił zdanie ze środka. Zazwyczaj to pozwala mi stwierdzić co warto  przeczytać, a  co mnie znudzi. W tym przypadku inspekcja wypadła na korzyść autorki.
Pomimo, że to drugi tom z serii, fabuła jest na tyle luźnie związana z poprzednią, że nie miałam żadnych problemów z rozeznaniem się w akcji.
     Główną bohaterką jest 30-letnia Stephanie Plum, początkująca łowczyni nagród z Grajdoła, robotniczych przedmieść New Jersey. Tym razem dostaje pozornie łatwe zlecenie doprowadzenia Kenny'ego Mancusa przed oblicze sędziego. Jednak sprawy się komplikują. Kenny nie ma zamiaru dać się złapać, na czarny rynek trafia broń skradziona wojsku, dodajmy jeszcze wścibską ale dobroduszną babcię Mazurową i jej magnum. W dodatku sprawą zaczyna interesować się niesamowicie przystojny Joe Morelli, policjant spokrewniony z poszukiwanym. Tropy wskazują na ośrodek życia towarzyskiego w Grajdole czyli dom pogrzebowy który prowadzi  Spiro Stiva, przyjaciel Mancusa. Trzeba jeszcze wspomnieć o rodzinie Stephanie, która nieustannie próbuje ją z kimś zeswatać.

    -To jest wojna! - krzyknęłam zza drzwi.
   - To bardzo dobrze - odparł Morelli. - Jestem bogiem wojny.

Niewiele jest takich  książek, które sprawiają, że ja ich nie czytam a wręcz pochłaniam w całości i warczę na każdego kto mi przeszkadza. W głównej mierze jest to zasługa głównej bohaterki, z którą nie sposób się nie utożsamiać. Czasami odnosiłam wrażenie, że ma więcej szczęścia niż rozumu ale potem uświadomiłam sobie, że to po prostu ta słynna kobieca intuicja i odrobina szczęścia sprawiały, że zjawiała się w odpowiednim miejscu i czasie. Dodatkowej pikanterii dodają inteligentne, dowcipne dialogi. 

 - Nie martwiłbym się tym, Jak cię matka zobaczy w tym stroju, natychmiast zapomni o naszym spóźnieniu.
- To moja wersja Annie Hall.
-Jak dla mnie, to próbujesz smakowitego pączka z konfiturą do torebki z napisem "muffinki z otrębów"

środa, 8 lipca 2015

English Matters


Tytuł: "English Matters"
Ilość stron: 42
Wydanie: maj/czerwiec  
Moja ocena: 10/10
                                            
Kolorowe magazyny każdemu kojarzą się inaczej. Dla mnie prawie zawsze była to strata czasu i pieniędzy. Czy miałam rację? Okazuje się, że nie. Może być z nich wiele pożytku. A mianowicie, od zawsze chciałam poznawać nowe słówka w języku angielskim i pogłębiać wiedzę o Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych. Uczenie się ich na pamięć (sprawdziany) jest trochę monotonne. Znalazłam rozwiązanie „English Matters”. Powiem szczerze, że nigdy o nim wcześniej nie słyszałam. Jest to polsko-angielski dwumiesięcznik. 
Bałam się, że sobie nie dam rady i będę musiała siedzieć ze słownikiem i męczyć się z przetłumaczeniem czegokolwiek, gdyż każdy artykuł jest napisany w języku angielskim. Jak się okazało, wcale nie jest tak trudno. Wszystkie słówka sprawiające trudność są podkreślone, mają zmienioną czcionkę oraz są przetłumaczone. Są one także dostępne w formie PDF do ściągnięcia. Za to bardzo duży plus. W tym czasopiśmie znajdziemy wiele ciekawych artykułów o różnorodnej tematyce, jak i wysłuchania na stronie internetowej. 
Szczególną uwagę zwróciłam na artykuł pt. „Texas-Life in the Lone Stare Stone”, opowiadający o Texasie, drugim co do wielkości stanie w USA. Dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy. Dostałam wskazówki, na co zwrócić uwagę, gdy zechcę wybrać się tam w odwiedziny. Na początku jest trochę historii o odzyskaniu niepodległości. Następnie o kulturze, potrawach i sporcie. Texas wydaje się ciekawym miejscem, wartym do odwiedzenia. 
Autorzy w każdym z artykułów dołączają ciekawostki na temat języka. Piszą bardzo ciekawie, naprawdę chce się to czytać. Dla czytelników, którzy poszukują czegoś lekkiego do poczytania, a przy okazji chcą się czegoś dowiedzieć, to pismo jest idealnie. Mimo że trochę kosztuję, warto zainwestować. Już nie mogę doczekać się kolejnego numeru.

Za możliwość przeczytania czasopisma dziękuję:

wtorek, 16 czerwca 2015

"Luis Suárez. Pistolet" -Luca Caioli

„Najmniej w pierwszych latach (…) nie rozumiał, dlaczego musi się uczyć tabliczki mnożenia, która wcale się nie przydaje do strzelania goli. Bo Luis kocha piłkę nożną bardziej niż wszystko na świecie.”

Tytuł: „Luis Suárez. Pistolet” 
Autor: Luca Caioli
Przekład: Ewa Morycińska-Dzius
Gatunek: biografia
Ilość stron: 272
Wydawnictwo: Amber
Wydanie: 2014
Moja ocena:  9/10

Koniec sezonu dla Barcelony jest bardzo dobrym momentem, aby opublikować tę recenzję biografii Luisa Suáreza, który w znaczący sposób przyczynił się do zdobycia potrójnej korony. Ilu z Was przewidywało, że El Pistolero nie odnajdzie się w Dumie Katalonii, nie będzie strzelał bramek, nie mówiąc już o tych dających zwycięstwo, nie będzie pasował do Leo Messiego i Neymara? Jak widać, swoją postawą zamknął usta wszystkim krytykom. Do czego zmierzam? Jak myślicie, co spowodowało właśnie taką postawę napastnika? Tego powinniście dowiedzieć się, czytając biografię Urugwajczyka.  

„W tym społeczeństwie o stosunkowo słabym poczuciu tożsamości, w którym narodowość nie ma dużego znaczenia, podstawowym elementem spajającym jest drużyna La Celeste. Futbol to jeden z fundamentów systemu wartości i zarazem świadomości narodowej Urugwajczyków.”