sobota, 13 grudnia 2014

"Pięć osób, które spotykamy w niebie" - Mitch Albom

 Autor:  Mitch Albom
Tytuł:  Pięć osób, które spotykamy w niebie 
Wydawnictwo:  Świat Książki
Liczba stron: 200
Kategoria: Literatura współczesna 
Wydanie: 2008 

,,Czas – odparł Kapitan – nie jest tym, czym ci się wydaje. –
Usiadł obok. – Śmierć? Wcale nie jest końcem wszystkiego. Myślimy,
że tak jest. Tymczasem to, co dzieje się na ziemi, to dopiero
początek.”

"Pięć osób, które spotkamy w niebie" to z pewnością książka niezwykła, podobnie jak większość książek o umieraniu. Ile religii tyle wizji nieba, drugiej strony czy innego wcielenia w przyszłym życiu. Tutaj jednak nieważne jest, jakiej  religii jest  czy było się wyznawcą. Liczy się jedynie to, że umrzemy… wszyscy.
,,Życiem i śmiercią nie rządzi sprawiedliwość – stwierdził.
Gdyby tak się działo, dobrzy ludzie nie umieraliby młodo.”

Eddie, jak zapewne całkiem spora część ludzkiej populacji, uważa się za osobą nieważną, zwykłym szarakiem, który nie ma wpływu na to, czy na świecie się coś zmieni. Jednak i on i my dowiemy się, że każdy czyn w naszym życiu ma skutki i każdy z nas nadaje światu barw, dzięki czemu jest tak bardzo niezwykły. Nasz bohater jest już starszym człowiekiem, który pracuje w Rubylandzie, czyli wesołym miasteczku na jednym z wielu wybrzeży. Śmierć w wyniku szlachetnego odruchu jak się okazuje może zmienić wszystko.

"Obcy – powiedział Niebieski Człowiek – są rodziną, którą
dopiero masz poznać."

Książka nie jest długa, moja recenzja również taka będzie. Co mi się podobało a co nie? Nie ma tu szalonych zwrotów akcji, wielkich miłości zakończonych przemianą w wampira czy w inne coś, ale jest za to zwykła miłość, która sprawiła, że życie dwojga osób stało się rajem na ziemi, a czy stanie się takowym po śmierci? Mamy również możliwość poznania tego, co w życiu jest ważne i co już takie nie jest. Czy coś mi się nie podobało? Może to, że książka jest naprawdę krótka, a osoby pojawiają się jedna po drugie z przerwami na pewne wydarzenia z życia głównego bohatera.

"Niczyje życie nie idzie na marne – orzekł Niebieski Człowiek.
Na marne idzie jedynie ten czas, kiedy myślimy, że jesteśmy sami."

Nie jest to typ książek, które zazwyczaj czytam, a pomimo to wywarła ona na mnie ogromne wrażenie, gdyż ma w sobie wiele mądrości oraz trafnych spostrzeżeń, których nie znajdziemy w książkach fantasy czy kryminałach. Wspaniały, na pozór niezwykle zwyczajny bohater, który odzwierciedla wiele z naszych lęków, sprawia, że utożsamiamy się z nim jednocześnie zastanawiając się co my zrobimy, a może już zrobiliśmy w takiej sytuacji, w jakiej był on. Mi osobiście bardzo podobała się historia Eddiego oraz jego najbliższych. Co my zrobimy jeżeli wszyscy poza nami odejdą i zostaniemy sami, na pozór bez  celu w życiu oraz miłości?

"Ludzie mówią, że miłość się „znajduje”, jakby to był przedmiot ukryty pod kamieniem. Ale miłość przybiera wiele form i nigdy nie jest jednakowa dla wszystkich mężczyzn i kobiet. Ludzie znajdują jedynie „swoją” miłość. Tak więc Eddie znalazł „swoją” miłość w osobie Marguerite, miłość wdzięczną, głęboką, lecz cichą, miłość, o której wiedział, że jest jedna jedyna i niezastąpiona. Kiedy Marguerite odeszła, pogodził się z szarą, monotonią dni. Uśpił swoje serce."

Szkoda, że książki takie jak ta, nie są lekturą szkolną. Nie jest długa, więc nie ma problemu z jej przeczytaniem, a już z pewnością jest o wiele bardziej fascynującą pozycja literacką niż np. "W pustyni i w puszczy".  Polecam każdemu, bo być może właśnie to historia Eddiego sprawi, że zatrzymacie się na chwilę i zastanowicie nad tym, co zrobiliście a czego nie, a także co możecie jeszcze zrobić, aby wasze życie stało się lepsze i bardziej wartościowe.

"Czasami, gdy składasz w ofierze coś naprawdę
cennego, wcale tego nie tracisz. Ty tylko przekazujesz to komuś
innemu."


Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz