„Marzenia zazwyczaj brzmią
nierealnie dla wszystkich oprócz tego, kto je snuje. Potrzeba jedynie jeszcze
chociaż jednej osoby, która w nie uwierzy i pomoże ci je zrealizować.”
Tytuł:
„Bieg po życie. Z piekła Sudanu na olimpijskie areny”
Autor:
Lopez Lomong, Mark Tebb
Przekład:
Regina Kołek
Gatunek:
autobiografia
Ilość stron:
289
Wydawnictwo:
SQN
Wydanie:
2015
Moja
ocena: 8/10
Historia, którą
poznacie czytając wyznanie Lopeza Lomonga, odmieni wasze życie, sprawi, że na
pewne rzeczy spojrzycie z zupełnie innej perspektywy. Ta opowieść wzrusza,
niekiedy doprowadza do łez, jest gwarancją niebywałych emocji i motywacji. Mogę
śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś stwierdzi, że nie wywarła na nim żadnego
wrażenia, jest człowiekiem o kamiennym sercu, pozbawionym uczuć i moralności.
Być może zabrzmi to ostro, ale nie potrafię sobie inaczej tego wyobrazić.
„Jeszcze
nie do końca pojąłem fakt, że moje życie polegające głównie na bieganiu do
ojca pracującego w gospodarstwie i
zabawie z braćmi i siostrą oraz chodzeniu do kościoła pod drzewami każdej
niedzieli, właśnie się skończyło.”
Lopepe
poznajemy w wieku sześciu lat. To właśnie wtedy został porwany przez rebeliantów
z Sudanu. Założenie było proste – wyszkolić małych chłopców na wojowników.
Niestety to nie było możliwe, a chłopcy żyli w pomieszczeniu, gdzie codziennie
kilku, a nawet kilkunastu z nich umierało… Żyli w piekle, jakiego nie możemy
sobie wyobrazić. Nie ma najmniejszego sensu, abym przytaczała w tym momencie co
drastyczniejsze sceny opisane w książce, warto samemu zapoznać się z tą
historią. Mały Lopepe nie przetrwałby
bez pomocy starszych kolegów, których nazywa „trzema Aniołami”, to oni wzięli
go pod swoje skrzydła, pomagając przetrwać najgorsze. Razem z nimi uciekł z
obozu, biegnąc boso przez trzy dni przez pustynię. Chłopcy jednak nie trafili
do domu, dotarli do obozu dla uchodźców w Kenii. Kakuma stała się domem Lopeza
na najbliższe kilka lat.